czwartek, 30 kwietnia 2009



Przyjazd do Dharamsali okazał się pierwszorzędnym posunięciem. Nie tylko dał mi możliwość przystosowania się do azjatyckich realiów, ale także wprowadził mnie na ścieżkę, która krzyżuje się z wieloma innymi ineteresującymi drogami.

My, ludzie Zachodu, powiedzielibyśmy, że seria zbiegów okoliczności zaprowadziła mnie do Boom Boom Cafe i jej niepowtarzalnej właścicielki. Jednak tutaj nikt nie zaryzykowałby tak niedorzecznego stwierdzenia - w tym świecie wszystko jest logicznym ciągiem przyczyn i skutków. Jeśli nie znam powodu, dla którego się tu znalazłem, to wyłącznie dlatego, że go nie dostrzegam.

Kiedy dzisiaj zaglądnąłem do Boom Boom, żeby powiedzieć "cześć" (i w niemal miłosnym uniesieniu wbić wargi w filiżankę prawdziwej kawy, której wystapił u mnie nagły brak), natknąłem się na Rogera Foleya, australijskiego artystę uprawiającego "rzeźbę światła". Co dla mnie bardziej istotne, PRZY OKAZJI robi on zdjęcia, które uważam za sztukę najwyższej próby. Jest także jednym z nielicznych fotografów, którzy mieli okazję tak głęboko wejść w społeczność i kulturę australijskich Aborygenów. Oczywiście dzięki Boom Boom, po dziesięciu sekundach byłem już mu przedstawiony i z nim zaprzyjaźniony.

Mało tego, zostałem zaproszony do wizyty w Australii i spotkania z Aborygenami. Jak mi powiedziano, to ciągle jest wielka rzadkość.

Cóż po tym wszystkim mogę powiedzieć? Chyba tylko tyle, że jeśli finanse pozwolą, to z dziką przyjemnością z tego zaproszenia skorzystam. I chyba napiszę jakiś pamflet ku czci Boom Boom...

Na zdjęciu:

R. Foley po śniadaniu u Boom Boom. Na piersi ma przypiętą etykietkę z napisem w języku Hindi: "Dziękuję, może innym razem". Na kominku portret Boom Boom sprzed prawie czterdziestu lat.

P.S.

Właśnie się dowiedziałem, że w okolicy pojawił się lampart. Na razie atakuje bezpańskie psy, ale wczoraj widziano go na jednej z głównych dróg w okolicach McLeod Ganj. Muszę się dowiedzieć, czy planują go schwytać. Jeśli tak, spróbuję nie przegapić takiego wydarzenia.

3 komentarze:

Unknown pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Unknown pisze...

Podaj nam adres to wyslemy ci worek kawy... swiezo mielona, przynajmniej zdrowa ;)

gregor pisze...

:)